Istotną kwestią w zgłębianiu tematu kawy jest to, że kawa to tak naprawdę nie wszystko. Wiadomo, że aby być coraz lepszym baristą wypada pić dużo kawy. Dużo różnej kawy, dobrej i złej, klasycznej i rześkiej, z filtra i z ekspresu, z mleczkiem i innymi dodatkami… A gdyby tak z kawy zrobić dodatek do czegoś innego? Czegoś, co rozwija się równie prężnie jak trzecia fala kawy. Czegoś, co wchodzi z buta do codzienności i jest trunkiem, który rozluźnia, sprzyja rozmowom, nawiązywaniu nowych kontaktów i w przeciwieństwie do kawy – ułatwia zasypianie.
Wszyscy już wiecie, że chodzi o piwo. Teraz pewnie przypomnicie sobie, że już raz o tym pisałem (a nawet dwa – przyp. red. – TUTAJ i TUTAJ), jednak tamten rozdział jest zamknięty. Zaczęło się nowe, mam nadzieję, że dla konsumentów coraz lepsze i, co najważniejsze, na kilku frontach! Ten artykuł poświęcę nowym kawowo-piwnym projektom, w których uczestniczyłem wraz z kilkoma przyjaciółmi. No to lecimy z tematem! 🙂
Maltgarden
Na pierwszy ogień pójdzie browar, który nie bierze jeńców i tworzy piwo za piwem. Co chwilę premiera, co chwilę coś nowego, co chwilę gubię się w tym, co już zrobili. Szczęście mam takie, że jedno z pierwszych piw, jakie tam powstało miało mój skromny udział. Dostałem proste polecenie od właścicieli browaru i Andrzeja Millera, który dowodzi kwestią piwowarską browaru Maltgarden, a poleceniem tym było:
Świder, rób swoje i to 100 litrów.
Pierwszym piwem, jakie razem zrobiliśmy było Sounds Like A Chocolate – imperialny porter z kawą i migdałami. Tu zdecydowanie wybrałem sprawdzoną klasykę, do batcha wrzuciłem Brazylię Fazenda Miaki od Audun Coffee. Co jak co, ale ta kawa zawsze robi robotę. Czy to w przelewie na dzień dobry, czy to w piwie – zawsze daje piękne nugatowe nuty i kawowe wykończenie. Idealne piwko na długie posiedzenie. Tak, aby mieć czas rozsmakować się w przyjemnej, ciężkiej i mocno słodkiej piwnej gęstwinie.
Nie minęła dłuższa chwila i zaczęło się robić dużo bardziej poważnie, ponieważ chłopaki z Maltgarden stworzyli genialną bazę do piwa typu Imperial Stout. Tyle tylko, że tym razem poszliśmy w różnorodność. Pod tę samą bazę parzyłem 3 różne rodzaje kaw – łącznie zaparzone było ponad 200 litrów kawowego naparu. Filtry osmozy nie wyrabiały się z oczyszczaniem wody, maszyna nie wyrabiała, żeby ją pobierać, jak już się oczyściła… Jednak, po kilkunastu godzinach walki z samym sobą i złośliwościami rzeczy martwych, dałem radę. I w ten oto sposób powstało nasze drugie pyszne piwo – I’m Your Barista.
Kawy, które zostały użyte to Etiopia Haile Gerbe od Gardelli Speciality Coffees, która dawała pyszną bergamotkową i rześką nutę w tym klasycznie czekoladowym i słodkim piwie. Drugą kawą był Meksyk Siltepec El Jaguar od Java Coffee, która dodała bardzo dużo wytrawnych i orzechowych nut, podkreślających to, co w piwie najlepsze. Ostatnim wariantem była kawa z Indii – Monsooned Malabar AA wprost z kultowej norweskiej palarni Solberg&Hansen, dzięki której pojawiły się przyprawowo-śliwkowe nuty, kontrujące karmelowy charakter bazy. Krótko po premierze tego piwa dotarły do mnie pozytywne recenzje ze środowiska piwowarskiego. Takie rzeczy cieszą i dają dużo motywacji, żeby robić swoją robotę jak najlepiej i dzielić się nią z innymi, dając im, mam nadzieję, dużo radości i możliwość próbowania czegoś, co jest niespotykane.
Maltgarden jednak nie próżnował i nie dalej niż kilka tygodni po premierze I’m Your Barista we Wrocławiu wybrał się na jeden z największych piwnych festiwali w Polsce, czyli wrocławski Beer Geek Madness. I właśnie tam Maltgardeny zaplanowały “show”, którego miałem być częścią. Są jednak momenty, kiedy po prostu się nie da być w kilku miejscach naraz, dlatego o pomoc został poproszony mój serdeczny przyjaciel. Człowiek, który zaszczepił we mnie iskrę, która stała się płomieniem miłości do kawy, czyli nikt inny jak Maciej Duszak!
Na czym ten “show” polegał? Barman lał tylko bazę piwa do kieliszka degustacyjnego, natomiast Maciek z szybkością błyskawicy na bieżąco zaparzał w dripie V60 kawę, tak aby miała podobną konsystencję do tej z batch brew i na żywo mieszał ją z bazą. Można chyba śmiało powiedzieć, że na takim wydarzeniu było to zagraniem pionierskim! Nie obyło się to bez echa, ponieważ I’m Your Barista na Beer Geek Madness wygrał cały konkurs i został okrzyknięty najlepszym piwem festiwalu! Serce się raduje, że rzeczy, na które mam realny wpływ tak działają na ludzi i są tak doceniane. Co więcej, szykujemy z Maltgarden coraz to nowsze projekty i już na jesieni zaprezentujemy nową edycję I’m Your Barista! I gwarantuję, że czekanie się opłaci! Co do I’m Your Barista nawet Tomasz Kopyra poświęcił jeden z odcinków swojego vloga właśnie tym piwom – polecam obejrzeć 😉
Kick The Bottle
Miałem przyjemność na swojej drodze spotkać człowieka z Warszawy, który akurat był u kolegi w Kołobrzegu, który akurat jest i moim kolegą… Jako, że wieść o moim kawowym piwkowaniu rozeszła się po okolicy, nasz wspólny kolega postanowił zaaranżować nasze spotkanie. Od słowa do słowa, postawiliśmy na nieco szaloną współpracę bo na linii Kołobrzeg – Warszawa – Kraków. No ale, co to jest dla Coffeedesk zrobić coś szalonego? Nic takiego, to jak poranna kawa – czyli rutyna. Człowiekiem tym jest Marcin Kuczmarski, założyciel dopiero raczkującego, ale bardzo obiecującego browaru Kick The Bottle.
Marcin uwarzył bardzo klasyczną bazę typu milk stout, do której mieliśmy w planie dodać kilka litrów espresso. Jednak, jak to zazwyczaj bywa, plany się zmieniły. Chwila kombinowania i szukania rozwiązań, czym zastąpić intensywność espresso i stanęło na czymś całkiem zabawnym. Do tanka dodaliśmy 20 litrów kawy, a żeby było jeszcze weselej, postawiliśmy na intensywność, która by się przebiła przez bazę. No i co? No i Aeropress wszedł na salony – łącznie musiałem go zaparzyć około 100 razy. Wyobraźcie sobie teraz jak bardzo mam wyćwiczone przedramię. Jednak metoda to nie wszystko – zapewne zadajecie sobie teraz pytanie, jaką kawę wybrałem do tego tworu? Otóż postawiłem na Etiopię Sidamo Ora z polskiej palarni Simplo.
Marcin miał pewne wątpliwości, bo przecież ciemne, klasyczne piwo, dużo słodyczy, a Etiopia to przecież kwiaty, dużo cytrusów. Obawiał się, czy przypadkiem nie wyjdzie za kwaśna. Postawiłem jednak na swoim, i co? I Etiopia w połączeniu z tą bazą dała bardzo wyraźny herbaciano-kwiecisty charakter, który doskonale kontruje klasykę piwa! I powiem więcej, Kick The Bottle Coffee Milk Stout to jedno z moich ulubionych piw jakie współtworzyłem.
Powiem Wam jeszcze jedno – nie samymi firmami produkującymi piwka na większą skalę człowiek żyje. Kolega z widzenia, z Kołobrzegu, domowy piwowar napisał do mnie po radę. Tym razem moja rola skończyła się tylko na doradztwie teoretycznym, co do piwa. Jednak czuję, że na coś się przydała. Kuba Kosiński z Kołobrzegu, postanowił wysłać własne piwo typu Coffee Pale IPA na ogólnopolski konkurs piwowarów domowych. I wiecie co? Kuba zajął 4 miejsce! Więc jest to wysokie wyróżnienie, z którego jestem bardzo dumny!
No i słowo na koniec. Jeśli chcielibyście kiedyś spróbować zrobić kawowe piwo to działajcie, miejcie otwarte głowy. Eksperymentujcie z kawą, szukajcie nietypowych rozwiązań. Jedyne, co mogę ze swojej strony odradzić to używanie mocno kwasowych kaw. Raz piłem piwo z kawą z Kenii i powiem Wam, że efekt nie był zbyt dobry. Raczej zbalansowane, bardziej słodkie kawy dodają charakteru piwom.
Wasz PiwiŚwidi!