Większość z nas kojarzy doskonale koncept ekspresów automatycznych – tu wsypujemy kawę, tam wkładamy rurkę do kartonu z mlekiem, wciskamy przycisk, podkładamy filiżankę i voila – kawa gotowa. Cappuccino, latte, americano? Proszę bardzo. Każdy producent stara się doskonalić proces przygotowania espresso i napojów na jego bazie – wszystko za dotknięciem jednego przycisku. Ale hola! Stop! Nie samym espresso człowiek żyje.
A co z kawą przelewową? To już nie te czasy, że czarny, filtrowany napar, pije (siorbiąc przy tym) garstka zapaleńców. Dziś tzw. przelew to napój równie popularny, co espresso i napoje na jego bazie. Miłośnicy tak parzonej kawy też cenią sobię wygodę. Też chcą czasem przyjść do domu i wcisnąć jeden przycisk, by chwilę później cieszyć się pełnym kubkiem przelewowego uniesienia! Do takich właśnie odbiorców chce dziś dotrzeć marka Melitta ze swoim ekspresem Aromafresh II.
Ekspres przelewowy z wbudowanym młynkiem
Przedmiot tej recenzji – ekspres Aromafresh II – jest rozwinięciem zaprezentowanego kilka lat temu urządzenia o tej samej nazwie, ale bez cyfry porządkowej. Pomysł był prosty – wziąć sprawdzoną formułę ekspresu przelewowego i podrasować ją o funkcję wbudowanego młynka – tak, by koncepcja – wciśnij przycisk żeby kawa – zaistniała również dla naparu przelewowego. W praktyce, nie jest to aż tak proste, ale jesteśmy bardzo, bardzo blisko.
Ekspres, choć stanowi jedną, spójną konstrukcję jest optycznie podzielony na dwie części:
Wyższa “wieża”, po lewej, mieści młynek ze zbiornikiem na ziarna, kosz na zmieloną kawę oraz podgrzewaną płytę na dzbanek. Druga, niższa część to zbiornik na wodę oraz panel sterowania.
Zmianą, której dokonała Melitta w porównaniu do poprzedniego modelu są m.in. żarna. Zamiast stożkowych, jak w pierwszej wersji, mamy tutaj do czynienia z płaskimi, ceramicznymi żarnami.
Design jest kwestią subiektywną – mi podoba się, jaki kierunek wizualny obrała Melitta przy odświeżeniu modelu. Jest gustownie, bez kontrastowych elementów, a jednocześnie łatwo zorientować się w obsłudze urządzenia nawet bez instrukcji. Postawiony przy nowym modelu pierwowzór wygląda jak urządzenie z innej epoki, chodź dzieli je zaledwie kilka lat!
“Świeży Aromat” w praktyce
Urządzenie takie jak Aromafresh II to idealny starter w kawę przelewową po domowemu. Wystarczy dobrać ziarna i zestaw jest kompletny. Ta prostota ma moc. Wagi, młynki – to wszystko jest wspaniałe, ale może być przytłaczające. Są na świecie takie leniuszki (czytaj: ja sam), które wracając z pracy chcą usiąść i napić się kawy, którą coś (lub ktoś) przygotowało za nich.
Ekspres wprawdzie sam nie wyskoczył mi z pudełka na blat, ale poza podpięciem do prądu i wsypaniem kawy do zbiornika na ziarna (zawsze do pełna!), nie wymagał ode mnie więcej. Mogłem od razu przystąpić do parzenia.
Proces możemy dostosować następującymi parametrami:
- grubością mielenia ziaren
(drobniej = mocniejsza kawa, grubiej = delikatniejszy napar); - ilością mielonej kawy na porcję
(więcej kawy = intensywniejszy smak); - liczbą porcji do przygotowania
(liczone w filiżankach: 2, 4, 6, 8 lub 10); - czasem podgrzewania dzbanka
(jak długo ekspres ma utrzymywać temperaturę po zakończeniu parzenia).
Warto poświęcić chwilę na początku, żeby dostosować te ustawienia do własnych preferencji. Polecam też zajrzeć do instrukcji — nie wszystko jest tak oczywiste, jak mogłoby się wydawać!
Ekspres nie jest wybredny w kwestii kawy, jaką do niego wsypiemy, jednak w automatach bezpieczniej jest, gdy nie są to ziarna skrajnie jasno wypalone. Takie lepiej używać do ręcznego parzenia.
Ilość wybranych filiżanek określa, ile porcji kawy zostanie zmielone, natomiast doza symbolizowana ziarenkami decyduje o tym, ile kawy przypadnie na jedną porcję:
(1 — mniej kawy, 2 — standard, 3 — najwięcej).
Zaskoczony (pozytywnie!) byłem powtarzalnością, z jaką urządzenie dozuje zmieloną kawę.
Przy kilkunastu próbach z ustawieniami:
(porcja — 2 filiżanki, moc — 1 ziarenko, mielenie — najdrobniejsze)
Cały czas oscylowałem wokół 19 g , odchylając się od tej wartości o zaledwie 0,5 g w obie strony. Nie dość, że odchylenia były minimalne, to jeszcze wartość była niemal identyczna z tym, co sam odmierzyłbym przy parzeniu dla dwóch osób.
Młynek pracuje głośniej, niż młynki ręczne, ale podobnie co większość automatów. Barwa dźwięku nie jest przy tym jazgotliwa, a raczej wytłumiona.
Warto pamiętać, by przed rozpoczęciem parzenia włożyć filtr do koszyczka i uzupełnić wodę w zbiorniku.
To pierwsze zapewne nikogo nie szokuje (jak konieczność późniejszego wyrzucenia fusów, gdy parzenie się zakończy), ale w przypadku wody należy wlać właściwą jej ilość. Podziałki na zbiorniku są tylko wskazówką. Urządzenie nie zatrzyma się samo po wykorzystaniu ilości odpowiadającej wybranej porcji; zużyje całą wodę, którą do niego wlejemy. Jeżeli napełnimy zbiornik do oznaczenia „4 filiżanki”, a uruchomimy urządzenie ustawione na dwie porcje, napar wyjdzie rozwodniony.
Proces przygotowania kawy, w zależności od ustawionej objętości, trwa od ok. 4 do 8 minut.
Sygnał zakończenia parzenia rozbrzmiewa, gdy cała woda ze zbiornika zostanie przelana. Wtedy ekspres przełącza się w tryb podgrzewania dzbanka.
Wnioski po testach
“On parzy dobrą kawę!” To pierwsze słowa, które przyszły mi do głowy, gdy spróbowałem zaparzonego naparu. Jest to cytat – reakcja koleżanki z pracy, na efekty pracy pierwszego modelu.
To co najważniejsze się nie zmieniło! Nowa Melitta Aromafresh robi, co ma robić i wychodzi jej to dobrze. Wiadomo, że gotowy zestaw wszystko-w-jednym nie będzie tak dobry w poszczególnych zadaniach, jak dedykowane do tego urządzenia, ale nie o to tutaj chodzi. Ważna jest przyjemność z picia kawy i ta niewątpliwie towarzyszy użytkownikowi.
Przygotowana przez ekspres kawa była zawsze smaczna, czysta w smaku, kompleksowa – dobrze oddając charakterystykę ziaren.
Najlepiej, moim zdaniem, ekspres sprawdza się przy większych “batchach”, czyli parzeniu na raz od pół litra kawy wzwyż.
Wbudowany młynek jest bowiem zoptymalizowany pod nieco grubsze mielenie. Przy małych parzeniach sprawdzić się może funkcja parzenia z wcześniej zmielonej kawy. Jest to, swoją drogą, dobra opcja na upgrade, gdy zechcemy więcej w przyszłości. Po zakupie dedykowanego, bardziej zaawansowanego młynka dalej możemy używać Aromafresha jako w pełni funkcjonalnego ekspresu przelewowego, który jakością parzenia nie ustępuje konkurencji.
Podsumowanie
Choć jestem osobą, która zawsze lubi coś usprawnić, zmienić, bardzo polubiłem się z Aromafreshem II. To ekspres intuicyjny, prosty w obsłudze i co najważniejsze skuteczny!
Nie tylko wyręczył mnie kilka razy w przygotowaniu dużej ilości kawy dla moich gości, ale też pomógł mi wyleczyć się z chęci ciągłego majstrowania przy przepisach.
Jeśli tylko zadbać o jego higienę, co nie jest trudne (płukanie z osadów kawowych, regularne odkamienianie) w zamian dostać można spokój, wygodę i morze smacznej kawy.










