Cześć, z tej strony Sztywniara, samozwańcza specjalistka od domowych napojów na lato, które są pyszne, proste, tanie, a do tego w duchu less/zero waste. Przygotowywanie ich tak mi już weszło w nawyk, że praktycznie w ogóle nie kupuję napojów w sklepach (no chyba że dopadnie mnie pragnienie na mieście, a zapomnę mojej butelki termicznej). Co zatem popijam latem?
Kranowianka raz!
Kiedyś też byłam jedną z osób, które raz na tydzień taszczyły ze sklepu zgrzewkę wody źródlanej. Przerzuciłam się na kranówkę jakieś 10 lat temu i teraz nie wiem, jak dawniej mogłam dźwigać te ciężkie butle, płacić za nie kasę, potykać się w kuchni o zgrzewkę stojącą pod ścianą, a do tego produkować sterty plastikowych śmieci, kiedy wodę takiej samej jakości (a często lepszej) miałam cały czas w kranie. Jeśli przyjmiemy, że 1-litrowa butelka wody źródlanej kosztuje w sklepie ok. 1 zł, a litr wody z kranu w Krakowie to koszt 0,006 zł, to w cenie jednej butelki ze sklepu mamy ponad 166 butelek kranówki! Kto by przeszedł obojętnie obok takiego cebula dealu?!
Wiem, że niektórym osobom może być trudno pozbyć się przekonań z przeszłości (sama jako dziecko często to słyszałam, że wody z kranu pić nie wolno), dlatego odsyłam na strony Waszych lokalnych wodociągów, gdzie możecie zweryfikować jakość swojej wody. Wiele większych miast, takich jak Kraków, Wrocław czy Poznań, prowadzi też kampanie zachęcające do picia wody z kranu i podaje na swoich stronach dużo przydatnych informacji.
Kiedy życie daje Ci cytryny, zrób lemoniadę
Nie ma jednego przepisu na lemoniadę. Woda (u mnie, rzecz jasna, zawsze z kranu), sok z cytryny, kilka listków mięty i cukier (wedle uznania) to oczywiście klasyk. W wersji „na leniucha” można po prostu dodać do wody odrobinę kupnego syropu owocowego albo domowego soku i gotowe. Można też kombinować z różnymi owocami – wrzucać ich kawałki do wody, żeby powstała delikatna „woda smakowa” albo rozgniatać, wyciskać, potrząsać z lodem w shakerze, tworząc bardziej nasycone, wyraziste koktajle. Ja chyba najbardziej lubię lemoniadę w wersji full wypas, przygotowywaną przez mojego chłopaka, który najpierw w wyciskarce przygotowuje sok z mango (i innych owoców, które akurat ma pod ręką, np. pomarańczy albo nektarynek), a potem dodaje do tego wodę, sok z cytryny, cukier, miętę i kostki lodu. No ale to już więcej roboty i wiadomo, nie zawsze się człowiekowi chce, zwłaszcza w upał. 😉
Kompot, czyli powrót do dzieciństwa
Bardzo mnie cieszy, że ten klasyk obiadów u babci i szkolnych stołówek od paru sezonów podbija Instagram. To nie tylko pyszny domowy, napój na lato, ale przy okazji świetny sposób na wykorzystanie poobijanych czy „przeleżanych” owoców. Wystarczy wrzucić je do garnka, zalać wodą, dodać cukru (wiem, że niektórzy nie słodzą, ale dla mnie kompot jest wtedy zbyt kwaśny) i gotować przez jakieś 15 minut. Jakie owoce do zimnego napoju na lato? Jakie tylko chcecie i na co akurat jest sezon: rabarbar, truskawki, porzeczki, jabłka, wiśnie… Dobrze sprawdzają się też gotowe mrożone mieszanki kompotowe (można je kupić na wagę do własnego opakowania w niektórych supermarketach). Proporcje według uznania. Ja zawsze robię na oko, a potem po przestudzeniu próbuję i dolewam wody albo dodaję cukru do smaku. Na koniec dorzucam jeszcze kilka listków mięty i gotowe!
Dołącz do #coldbrewteam!
W zestawieniu zimnych napojów na lato nie może oczywiście zabraknąć mojego letniego hitu, czyli herbaty „parzonej” na zimno. Jest orzeźwiająca, tania i banalnie prosta do zrobienia. By zrobić cold brew, wystarczy zalać herbatę zimną wodą, wstawić do lodówki na jakieś 6 godzin (najlepiej na noc) i voila: idealny zimny napój na upalne lato! Ja zwykle na 1,2 litra wody wsypuję po 2 łyżeczki zielonej herbaty, mięty i trawy cytrynowej teapigs, ale możecie użyć dowolnej herbaty czy mieszanki ziół. Proporcje i czas parzenia też mogą być różne w zależności od mocy danej herbaty i Waszych upodobań. Jeśli chcecie, możecie „podkręcić” przepis, dodając kilka kawałków owoców czy kapkę soku. Poeksperymentujcie, a po kilku próbach na pewno opracujecie własną recepturę.
Do cold brew tea można używać zarówno herbaty w torebkach, jak i sypanej. W tym drugim przypadku warto przelać napar przez sitko, żeby odcedzić fusy. Jeśli natomiast herbata parzona na zimno posmakuje Wam do tego stopnia, że będziecie ją chcieli pić regularnie, to polecam rozważyć zakup specjalnej butelki Hario z sitkiem – bardzo ułatwia sprawę.
Cold brew tea ma o wiele delikatniejszy smak niż herbata parzona na gorąco (i jest pozbawiona tej charakterystycznej goryczki), więc to też idealny sposób, żeby wykorzystać zalegające w szafkach herbaty, za którymi nie przepadacie. Ja w ten sposób wyczyściłam cały zapas nietrafionych herbacianych zakupów i prezentów. Na gorąco mi nie podchodziły, a na zimno – pycha!
Jeśli cierpliwość nie jest Waszą mocną stroną i nie chce Wam się czekać kilku godzin, aż herbata się „zaparzy”, nic straconego. Marka teapigs stworzyła specjalną serię herbat do cold brew, które są gotowe już w 7 minut! Mają letnie, orzeźwiające, owocowe smaki (mój faworyt to chyba arbuz z hibiskusem) i są w wygodnych piramidkach bez sznureczków, więc można je wrzucić do butelki i zabrać w wakacyjną podróż.
Mam nadzieję, że przepisy na zimne napoje wskoczą do Waszego letniego repertuaru. Trzymajcie się chłodno i nawadniajcie się na zdrowie.