Uwielbiamy witać nowe palarnie w szeregach Coffeedesk – szczególnie, gdy towarzyszą im historie niczym z amerykańskich filmów. Od kawowego bloga do biznesu z małą-wielką misją – o pasji do kawy rozmawiamy z Szymonem Juszczykiem, jednym z założycieli COFFEE PLANT.
Od kawowego bloga do własnej palarni – powiedz nam jak to się stało?
Powstanie komercyjnej działalności COFFEE PLANT to był proces. Wraz z rozwijaniem bloga dużo się o kawie uczyłem, a obserwacje rynku z perspektywy Klienta owocowały rosnącą liczbą wniosków. Kawowa przygoda była na tyle wciągająca, że wraz z Dagmarą i Michałem, bo w trójkę tworzyliśmy bloga COFFEE PLANT, podjęliśmy decyzję, że czas zacząć powoli działać w kierunku własnego biznesu. Wtedy też dołączył do nas Tomasz, czwarty założyciel marki. Sądzę, że nie bez znaczenia było tu kilka moich cech i próba dążenia do czegoś “swojego”. Im bardziej zagłębialiśmy się w ten świat, tym bardziej tego chcieliśmy.
Pamiętasz kiedy pierwszy raz pomyślałeś, że kawa to może być więcej niż blog i “zajawka”?
Wydaje mi się, że pierwsze Cuppingowe Starcie to był ten moment, kiedy nabrałem pewności, że stworzenie kawowego biznesu jest możliwe. To event, który zorganizowaliśmy żeby promować polskie palarnie, a jednocześnie zaprosić do próbowania kaw tych domowych kawoszy, nie tylko zawodowych baristów. To był pierwszy event, który jako Twórcy bloga zorganizowaliśmy, by zaoferować naszym odbiorcom rzeczywiste kawowe doznania. Interakcje przez Internet nie wymagają od większości odbiorców dużego wysiłku, jednak fizyczne pojawienie się w konkretnym miejscu w wyznaczonej porze i spędzenie tam niemal dwóch godzin, wymaga już zainteresowania tematem. Byliśmy bardzo pozytywnie zaskoczeni ilością osób, jakie pojawiły się wówczas na pierwszym wydarzeniu w kawiarni na Woli, jak i pozytywnym odzewem ze strony palarni, które dostarczyły próbki do cuppingu. Ostatecznie odbyło się 7 cuppingów w różnych miastach Polski. To chyba był pierwszy silny podmuch w nasze żagle.
A Wy sprawnie go wykorzystaliście! Jak wyglądał ten proces przejścia z działalności blogowej na komercyjną? Jak otworzyć własną palarnię?
To było bardzo ciekawe doświadczenie. W gruncie rzeczy czwórka ludzi, każdy z innego świata, postanowiło, że zaczną produkować kawę, nie mając o tym zbyt dużego pojęcia. Co więcej, w zasadzie tylko Michał miał doświadczenie w pracy na własny rachunek, a pozostała trójka pracowała na etacie w zupełnie różnych branżach. To, czego jednak byliśmy pewni na 100%, to że zaczniemy od palenia kontraktowego. Po kilku rozmowach zdecydowaliśmy się skorzystać z usług jednej z lokalnej, warszawskiej palarni. Potem była kwestia ziaren, procesu selekcji, kontroli jakości, logistyki czy zaprojektowania paczek. Sporą przeprawę mieliśmy ze sklepem internetowym, który powstawał długo i w bólach, a najbardziej zabawna była pierwsza transakcja po uruchomieniu sprzedaży. Oczywiście nie doszła do skutku, a witryny przez cały dzień nie mogliśmy ponownie postawić na nogi. 😉 Na szczęście wyrozumiały klient – nasz znajomy – złożył swoje inauguracyjne zamówienie gdy tylko rozwiązaliśmy problemy techniczne.
Na początku podjęliśmy też decyzję, aby nie palić kaw pod przelewy i wprowadzić je, kiedy Klienci oswoją się z faktem, że nie tylko piszemy teksty, ale również sprzedajemy kawę. I tak naprawdę, kiedy myślę o tym wszystkim z perspektywy tych dwóch komercyjnych lat, to fajnie jest móc ocenić, jak mocno rynek zweryfikował nasze pierwotne założenia dotyczące strategii biznesowej. A zweryfikował bardzo :). Przede wszystkim na początku działalności skupialiśmy się na rozwoju w segmencie rynku biurowego, który obecnie w zasadzie zamarł. Co więcej, jesteśmy też przekonani, że w perspektywie następnych miesięcy bardzo diametralnie się on zmieni.
To prawda – 2020 rok zainspirował wiele zmian. Ale dla Was to nic nowego – po “oswojeniu” kaw brandowanych COFFEE PLANT przyszedł czas na nowość: kawowe kapsułki w wydaniu specialty. Skąd ten pomysł?
Pomysł na kapsułki pojawił się po naszych pierwszych kapsułkowych testach na blogu. Próbowaliśmy wówczas kapsułek Nespresso. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego kawa z tego systemu jest tak popularna. Dostrzegam i doceniam atuty użytkowe tego sposobu parzenia, ale w końcu kawa powinna – według mnie – sprawiać przyjemność. Dla mnie picie kawy to rytuał. A ja do dzisiaj pamiętam tę niesamowitą gorycz oryginalnych kapsułek. Pomyślałem wtedy: “spróbujmy zrobić smaczną kawę w kapsułkach, która będzie konkretnego pochodzenia z ziaren wysokiej jakości”. Jednak od pierwszych działań nad nowym produktem wiedzieliśmy, że materiał, z którego wykonane są nasze kapsułki, będzie przejściowy, i że będziemy robić wszystko, by wyprodukować kapsułki w 100% kompostowalne, które nie będą pozostawiać po sobie śladu na planecie.
Czy to jedno z wyzwań na najbliższy rok? Jakie plany macie na rozwój marki?
Gdy zaczynaliśmy pracę nad naszymi kapsułkami, był to czas, kiedy zaczęły pojawiać się tworzywa imitujące plastik, wykonane z polimerów roślinnych. Przez ten czas intensywnie pracowaliśmy i nasza kompostowalna kapsułka jest już bardzo bliska premiery. W 2021 chcemy przede wszystkim dopracować ten produkt w 100% i rozpocząć sprzedaż. Jesteśmy również w trakcie przeprowadzania wielu zmian w identyfikacji wizualnej, czego pierwsze efekty są już widoczne na nowych kawach z Rwandy i Kolumbii. Pracujemy także nad poprawą wizualną i użytkową naszego sklepu internetowego. Chcemy skupić się na ulepszeniu doświadczenia naszych Klientów, jakie mają z naszymi ziarnami i w kontakcie z nami. Jednym z elementów naszego rozwoju jest również poszerzenie portfolio produktowego. Pandemia mocno zweryfikowała nasze plany i wywróciła do góry nogami część rynku, w której chcieliśmy się rozwijać. W tej chwili próbujemy więc różnych rozwiązań, by już w bardziej przewidywalnej przyszłości, wybrać najlepszą ścieżkę rozwoju.
Brzmi ekscytująco! Pracy z pewnością jest sporo, czy kawowa pasja przerodziła się już wobec tego u Ciebie w pracę full time?
Zawodowo zajmuję się inwestycjami, a dopiero po godzinach pracuję “w kawie”. Mogę z przekonaniem stwierdzić, że praca w kawie, to nie full time, a overtime. Co więcej, tak długo jak będzie to możliwe, będę chciał zajmować się dwoma rzeczami jednocześnie.
Myślę, że przede wszystkim “w kawie” jest mi łatwiej planować działania i zdecydowanie mniej jest decyzji ad-hoc, zwłaszcza w obszarze moich obowiązków, które zauważalnie wpływają na biznes. W zarządzaniu funduszem mogą być dni, kiedy nie dokonuje żadnych transakcji i jedynie obserwuję to co się dzieje. Czasem nagle pojawiają się okazje i trzeba je wykorzystać. Obie branże to dwa zupełnie inne światy i nie jestem w stanie wybrać, którą wolę. Bycie zarządzającym w branży inwestycyjnej to mój wyuczony zawód. Odkąd pamiętam chciałem się tym zajmować i dużo czasu poświęciłem, by się w tym kierunku wykształcić. COFFEE PLANT natomiast to nasze “dziecko”, coś, co wspólnie ze wspólnikami stworzyliśmy od zera.
A która część pracy “w kawie” jest dla Ciebie najbardziej ekscytująca?
To co najbardziej mnie jara, to wyszukiwanie ciekawych ziaren, próbowanie sampli i wprowadzanie nowych kaw do oferty. Tym bardziej, że cały czas próbujemy coś zmieniać i wynajdywać smaczne i ciekawe kawy, czego przykładem jest najnowsza Kolumbia pod przelewy, która zapoczątkowała nową identyfikację graficzną naszych opakowań, czy kawa z Chin palona pod espresso. Każda kawa w COFFEE PLANT przechodzi przez moje kubki smakowe. To duża odpowiedzialność, ale inna niż zarządzanie funduszem. Cuppingi sampli to zatem najbardziej ekscytująca część mojej pracy z kawą i na to zawsze znajdę czas, niezależnie od napiętego planu dnia.
Od zawsze byłeś kawoszem? Jak zaczęła się Twoja przygoda z kawą?
To zabawne, ale kawa pociągała mnie już w dzieciństwie. Pamiętam kilka takich sytuacji, gdy prosiłem dziadka, aby dał mi się napić trochę kawy. Oczywiście była to pierwsza połowa lat 90-tych, a więc w filiżance z Bolesławca zielony Jacobs, zaparzony wrzątkiem i zalany mlekiem. Dziadek nigdy mi nie odmawiał, ale wszystko odbywało się w wielkim sekrecie przed moją mamą. 😉
Późniejsze epizody pamiętam z okresu gimnazjum-liceum – najpierw kupowałem kawy mleczne na ciepło i zimno w kawiarnianych sieciówkach, a potem w Opolu, bo tam chodziłem do liceum, pojawiła się Kofeina. To z rąk Artura Porady spróbowałem po raz pierwszy espresso z kawy specialty – niestety, wówczas z mlekiem. Niestety, bo moment kiedy po raz pierwszy spróbowałem ziaren specialty parzonych metodą przelewową, był zdecydowanie później.
Pierwsze alternatywy poznałem 7-8 lat temu, podczas studiów, gdy mieszkałem jeszcze w Poznaniu, i mogę zdecydowanie powiedzieć, że to była miłość od pierwszego łyka. Przez lata mój kawowy gust ewoluował. Z pewnością przyczyniły się do tego zagraniczne podróże, które zawsze planuję tak, by odwiedzić jak najwięcej ciekawych kawowych konceptów. Nie bez znaczenia była też zwiększająca się wraz z upływem czasu liczba polskich palarni, ale też miejsc, gdzie można było się napić kawy specialty. Później oczywiście pierwsze kawowe zakupy na Coffeedesku, gdzie zaopatrzyłem się w driper Hario czy ręczny młynek.
Przed zakupem sprzętu do alternatyw mieliśmy w domu prosty ekspres ciśnieniowy i elektryczny młynek, na których parzyliśmy trójwarstwowe latte. Wśród naszych znajomych i przyjaciół krążyła opinia, że najlepszą kawę w Poznaniu można wypić w naszym mieszkaniu. 😉 Oczywiście to stwierdzenie na wyrost, ale to był ten czas, kiedy polskie kawiarnie dopiero zaczęły swój rozkwit.
Miło nam być częścią Twojej kawowej drogi – historia pięknie zatacza tu koło! A jaka kawa teraz jest Twoją ulubioną? Czego szukasz w filiżance?
Najchętniej wybieram mytą Kenię, zaparzoną w V60 albo AeroPressie. Chociaż ostatnio coraz częściej zdarza mi się zaparzyć french pressa. W kawie szukam przede wszystkim owoców i balansu między kwasowością, a słodyczą. Ostatnio też chętnie próbuje wszelakich ziaren z fermentacji beztlenowej.
W domu czy w biurze najczęściej piję przelew i zawsze przygotowuję porcję kawy dla mnie i dla Dagmary. Oprócz tego, że jesteśmy wspólnikami, kawę pijemy zawsze razem, niezależnie czy jesteśmy w firmie czy w domu. Proces przygotowania przelewu jest dla mnie chwilą na oderwanie się od pracy i wyłączenie myśli. Niemal zawsze przed zalaniem V60 wącham ziarna w paczce i później zmieloną już kawę. Gdy się przeleje, kawa dla mnie i dla Dagmary jest zawsze krótką chwilą, przy której wspólnie się relaksujemy i odpoczywamy, niezależnie od pory dnia.
Na koniec chcę jeszcze zapytać o inicjatywę #share – kolejny projekt obok kompostowalnych kapsułek z misją zrobienia czegoś dobrego. Jaką rolę odgrywają inicjatywy społeczne i ekologiczne w Twoim życiu i spojrzeniu na biznes?
Prywatnie bardzo zwracam uwagę na pochodzenie produktów, które kupuję, staram się ograniczać produkcję odpadów czy zużycie wody. Do aktywisty jest mi jednak bardzo daleko. Moje prywatne podejście odrobinę odbija się w tym, co robimy w COFFEE PLANT. Szukamy rozwiązań, by produkować mniej śmieci, staramy się zagospodarować odpady produkcyjne, czy to jeszcze w ziarnie, czy już zmielone po produkcji kapsułek. Plan wprowadzenia kapsułek kompostowalnych również się w to wpisuje. Wierzymy, że dzięki nowemu rozwiązaniu choć trochę mniej odpadów zostanie na naszej planecie.
#share to pomysł Tomasza, ale wszystkim nam od razu bardzo się spodobał. W ramach tego projektu już od początku naszej działalności przekazujemy 5% przychodu netto z produktów oznaczonych #share organizacjom pożytku publicznego. Uznaliśmy, że to świetna inicjatywa z realnym wpływem. I jeżeli spojrzeć na spektrum organizacji, którym przekazaliśmy darowizny, to widać, że do końca #share pozostaje nieokreślone. Taki był też pierwotny cel – by nie skupiać się na jednej dziedzinie. Dziś jednak jesteśmy przekonani, że jeżeli złapiemy odpowiednią skalę, to nasza charytatywna inicjatywa przekształci się w regularnie funkcjonująca fundację.
Uważam też, że to co robię prywatnie w kontekście inicjatyw społecznych czy ekologicznych, razem z tym co robimy w firmie w ramach #share, to nie jest coś wyjątkowego, a przynajmniej mam taką nadzieję. To raczej kwestia całego naszego pokolenia, z którego ludzie są po prostu bardziej uważni i świadomi tego, co wybierają i jak chcą kształtować otaczający ich świat.
Oby osób z takim podejściem było coraz więcej! Witamy na pokładzie, COFFEE PLANT!