Trzeba uczciwie przyznać, że berlińska palarnia The Barn to jedna z marek kojarzona z powiewem kawy specialty w Europie. Jeśli ktoś interesuje się tematem kawy wysokiej jakości i metodami alternatywnymi od kilku lat, doskonale przypomni sobie westchnięcia na widok brązowej, papierowej paczki. Niepozornej, ale dającej pojęcie o tym, w którym kierunku idzie świat kawy na Zachodzie. Od teraz kawa z The Barn ponownie zagości na coffeedeskowych półkach, od razu z nowym, sierpniowym Przelewem Miesiąca!
The Barn powstał w 2010 roku, czyli z jednej strony daleko im do jakiejś najstarszej palarni kawy w Europie, ale z drugiej, są to lata, gdy kawa specialty powoli się rozkręcała i rozsiadała w europejskich kawiarniach, a w Polsce jeszcze zbyt dużo w tej kwestii się nie działo. Berlin, Londyn i Sztokholm wyrastały na kawowe stolice w miejsce królestwa Włoch. A że z Warszawy do Berlina zawsze mieliśmy najbliżej, to rozwój sceny kawowej w stolicy Niemiec był w pewien sposób najbardziej osiągalny i najgłośniejszy. Paczka przywieziona z Berlina otwierała oczy niejednemu i niejednej!
Oczywiście od tamtej pory zmieniło się niewyobrażalnie dużo w Europie, Polsce i na całym świecie. Niemniej, sentyment pozostaje, na szczęście idący w parze z dobrym smakiem.
Sierpień!
Zatem na sierpień w ramach edycji „Przelew Miesiąca” ląduje Kolumbia La Union z palarni The Barn – zrywana w regionie Nairno między czerwcem a sierpniem ubiegłego roku, obrabiana na mokro. To, zdaniem ludzi z The Barn ma oferować przyjemne, odświeżające nuty dojrzałego jabłka, zielonych winogron oraz oblepiającej słodyczy duszonych owoców. Z przyjemnością sprawdziłem, czy faktycznie tak jest!
Parzymy
Palenie Kolumbii La Union jest oznaczone jako tzw. omniroast, czyli który powinien się sprawdzić zarówno w metodach alternatywnych, jak drip, chemex czy Aeropress, ale i w espresso bądź kawiarce efekty będą zadowalające.
Faktycznie, ziarna są średnio-jasne, pachnące słodko. Po zmieleniu pojawia się spora doza karmelu oraz słodkie, czerwone owoce.
Na początek Kolumbia trafiła do mnie do V60. Zauważyłem po pierwszym parzeniu, że te ziarna lubią być zmielone nieco drobniej niż większość kaw do alternatyw, aby wstrzelić się w poprawny czas ekstrakcji. Przy moich testach wyszło, że optymalnie jest się trzymać czasu poniżej 3:00 minut, ale powyżej 2:30. Po zaparzeniu w serwerze dominuje słodki, cukrowo – karmelowy zapach, ale pojawiają się też rześkie nuty owocowe. Warto zaparzyć kawę w wyższej temperaturze, rzędu 95-96 stopni i dać jej chwilę na ostudzenie, przelewając ją i napowietrzając. Wówczas kawa jest intensywna w smaku, o mocnym, wyraźnym body, lekko szorstka, pozostawiająca długi posmak w ustach. A co w niej znajdziemy? Sporo karmelowej słodyczy, winogrona, jabłka i czerwone owoce.
Bardzo podobnie przedstawia się sytuacja w chemeksie, gdzie kawa traci nieco body, pojawia się więcej kwaskowatości czerwonego i zielonego jabłka.
Natomiast, jeśli chcecie więcej orzeźwienia, warto tę kawę zaparzyć w aeropressie. Dwie minuty parzenia metodą odwróconą, przy 18g kawy i podwójnym, papierowym filtrze, wydobędą z niej przyjemne, owocowe kwaski, mniejsze body i sporą intensywność.
Tak więc myślę, że warto wpuścić nieco tej historii kawy specialty do swojej kuchni, zwłaszcza jeśli od niedawna siedzicie w kawie. Natomiast jeśli z Was kawowe dinozaury, tym bardziej ciekawy może być powrót do hipsterskich wspomnień!