Baratza Sette 270 to nowy młynek w portfolio tego amerykańskiego producenta znanego z takich hitów, jak choćby model Encore. Nowy model, zaprezentowany w połowie ubiegłego roku rozpalał wyobraźnię wielu domowych miłośników kawy. W końcu wchodzi do sprzedaży, więc pora na pierwsze wrażenia.
O co tyle hałasu?
Każdy, kto interesuje się kawą doskonale wie, jak wygląda przeważająca ilość młynków elektrycznych. Mniejsza lub większa bryła, z której wystaje wylot na zmieloną kawę. Jest to wymuszone przez konstrukcję większości młynków, która swoje lata już ma. Żarna, nałożone na pionową oś, kręcą się w komorze mielenia, z boku której jest mały otwór, przez który wylatuje zmielona kawa.
Jest to najłatwiejsza konstrukcyjnie opcja – nie trzeba kombinować z żadnymi przekładniami i kółkami zębatymi, aby wprowadzić żarna w ruch. Problem jest takiego typu, że pod żarnami znajduje się silnik, dlatego też kawa musi wylatywać gdzieś bokiem. Co za tym idzie, drobinki kawy lubią zostać zachomikowane we wnętrzu młynka.
W przypadku mielenia ciągle tej samej kawy, kilkanaście – kilkadziesiąt razy dziennie, na tym samym ustawieniu grubości, nie jest to aż tak dużym problemem – bo w końcu to, co zostanie, wyjdzie w miarę szybko, choć już ze stratą na świeżości. Natomiast, mieląc w warunkach domowych, maksymalnie kilka razy dziennie, do tego odmierzonej porcji, co ważne zwłaszcza przy kawach z metod przelewowych, to utrata kilku gramów ma już duży wpływ.
Stąd Baratza Sette 270 wzbudziła tyle zainteresowania. Wylot na zmieloną kawę znajduje się bezpośrednio pod żarnami. Można zaryzykować stwierdzenie, że w pewnym stopniu jest to konstrukcja podobna do legendarnego Mahlkoniga EK-43.
Drugą zmianą w stosunku do innych młynków z żarnami stożkowymi (bo takie ma Baratza Sette), jest fakt, iż to nie dolne, stożkowe żarno się kręci, a górne, pierścieniowe. Ma to dawać bardzo dobrą stabilność, a co za tym idzie, równiejsze i lepsze mielenie.
Co poza tym?
Baratza Sette 270 przyciąga wzrok swoim nietypowym wzornictwem przypominającym cyfrę siedem (stąd też nazwa, z włoskiego sette oznacza właśnie siódemkę). Na pierwszy rzut oka, konstrukcja może wydawać się niestabilna, bo cały ciężar silnika, żaren i elektroniki, które znajdują się w górnej części, utrzymują się na dość cienkiej podstawie. Na szczęście to tylko złudzenie, bo młynek pewnie stoi i raczej trudno go przewrócić przypadkowo.
Jak przystało na współczesne młynki, Baratza Sette jest napakowana elektroniką. Nie ma co prawda kolorowego wyświetlacza i fantazyjnych grafik, ale to akurat uważam za zaletę, a nie wadę. Choć patrząc na wyświetlacz z góry, a raczej w ten sposób na niego się patrzy przy codziennym użytkowaniu, kontrast mógłby być lepszy.
Obsługa jest intuicyjna. Do dyspozycji są trzy programy czasowe, które można dowolnie zmieniać, dostosowując do swoich potrzeb. Poza tym znajduje się przycisk startowania / pauzowania mielenia oraz do stopowania.
Ustawienie grubości mielenia znajduje się bezpośrednio przy wylocie i jest podzielone na dwie sekcje – makro (liczbowa) i mikro (literowa). Pierwsza z nich służy do ogólnej zmiany tego, w jaki sposób jest mielona kawa, druga, już bezstopniowa, płynna, do szlifowania niuansów. Dzięki takiemu rozwiązaniu bardzo łatwo wrócić do ulubionych ustawień, do konkretnych metod mielenia.
Mielenie
A tych metod może być całkiem sporo. Producent przekonuje, że Baratza Sette 270 jest uniwersalnym młynkiem, który sprawdzi się przy espresso oraz metodach przelewowych. Jeśli zapewnienia są prawdziwe, to może być to nie lada gratka, bo taka uniwersalność jest trudno dostępna. Ukłonem w stronę tego szerokiego zakresu działania jest bardzo prosta transformacja młynka. Widełki można jednym ruchem rozstawić tak, by podtrzymywały ekspresową kolbę bądź trzymały pojemnik potrzebny przy innych metodach.
Miałem okazję sprawdzić ten młynek na swoim bardzo prostym, domowym ekspresie ciśnieniowym oraz przy dripie oraz chemeksie.
To, co uzyskuje się przy ustawieniach do espresso wygląda bardzo przyzwoicie. Przemiał jest bardzo drobny, ale jednocześnie równy. Oczywiście, do poważniejszych ekspresów powinno się zmielić jeszcze drobniej, niż ja to robiłem, ale zapas na skali jeszcze był.
Efekt? Ładne, poprawnie zaparzone espresso. Dobra, gładka, gęsta konsystencja i odpowiedni smak.
Jak przy alternatywach? Również dobrze, choć grubość dla chemeksa była na styk, a bardziej rozkręcić się już nie dało żaren. Dla wszelkich innych metod absolutnie problemu nie ma. Niezależnie od ustawienia na skali, kawa jest zmielona równo, bez dużych rozrzutów w wielkości pojedynczych drobinek. To przekłada się na wydobycie sporej słodyczy z kaw i krągłości, nie jest podkreślana kwaskowatość.
Widać, że nowe rozwiązania konstrukcyjne przynoszą rezultaty, bo pomimo niewielkiego rozmiaru żaren (stalowe, stożkowe 40mm), młynek nie produkuje zbyt dużo pyłu, który wpływa na ciężkość i gorycz w kawie i jednocześnie równo mieli kawę.
Muszę jednak uprzedzić od razu tych, którzy uważają, że absolutnie cała kawa trafia do pojemnika po zmieleniu. Niestety, tak zwana retencja, czyli to, ile zostaje zmielonej kawy w czeluściach młynka, występuje, choć na nieznacznym poziomie rzędu 0,1-0,4g. Trzeba pamiętać, że kawa nie jest zupełnie sucha. Ma w sobie olejki i tłuszcze, więc drobinki kawy przyklejają się do żaren i wylotu, kawa elektryzuje się także. Stąd zawsze coś tej kawy pozostanie, ale delikatne postukanie w młynek pomoże wydostać brakującą część.
Baratza Sette 270 to nie jest najcichszy młynek na rynku, ale jego praca jest dość kulturalna. Sąsiadów budzić nie powinien!
Wnioski?
Baratza Sette 270 to zdecydowanie ciekawa konstrukcja i przy poszukiwaniach młynka do kilku metod parzenia, zdecydowanie powinno się go brać pod uwagę. Nie uniknięto pewnych mankamentów, ale nie są one na tyle rażące, by miały przekreślać ten model. Jestem przekonany, że znajdzie spore grono odbiorców, takich, którzy już wiedzą, że młynek jest bardzo ważną inwestycją w przypadku chęci picia dobrej kawy i są w stanie poświęcić na to nieco więcej niż kilkaset złotych.
Piątka dla CoffeDesku za wprowadzenie tego młynku na rynek i cenę w pre-orderze! Jakiś czas temu zacząłem rozważać z zakup młynka, główne pod espresso, w granicach 1-1,5k i pierwszym wyborem była Eureka Mignon, rozważałem też Baratza Precisio lub Vario. Po przewertowaniu wątku o Sette na forum Home Barista nie mogłem się doczekać Sette w Polsce. Największe plusy w porównaniu do wcześniej wspomnianych młynków – brak zbrylania kawy, brak resztek kawy, dozowanie prosto do portafiltra (w lepszym modelu z ważeniem). No i najważniejsze – bardzo dobry przemiał, a dzięki temu – smaczne espresso! Czekam na dostawę! Przy okazji pytanie do CoffeDesku… Czytaj więcej »
Hej Łukasz, jesteśmy autoryzowanym, oficjalnym dystrybutorem młynków Baratza w tej części europy i świadczymy wszelkie usługi gwarancyjne, serwisowe oraz naprawcze 🙂
Za pół roku zamierzam zakupić jakiś przyzwoity zestaw młynek + ekspres.
Ten młyn wydaje się być optymalny i w zestawieniu z Rancilio Silvia może wyjdzie porządne capuccino.
Łukasz Kołodziejczyk, zazdroszczę zakupu, ja jeszcze trochę muszę poczekać 🙂
Jak przyjdzie młynek to potwierdzę czy to dobry zestaw – sam mam Silvę właśnie. Z tym, że do dobrego capucciono taki zestaw to 'overkill’ – mleko i tak tuszuje wszelkie niedoskonałości.