Kto w swojej wędrówce po świecie kaw specialty nie spotkał się z klasyczną Etiopią, ten… “życia nie zna”. Właśnie takie smaki najbardziej kojarzą się z początkami kaw wysokiej jakości, które docierały do Polski ze skandynawskich palarni kilka, kilkanaście lat temu. Czy od tamtego czasu takie smaki mogły się już znudzić? Czy może klasyki zaskakują wciąż czymś nowym? Majowy Przelew Miesiąca może pomóc Wam znaleźć odpowiedź na te pytania!
Johan & Nystrom to palarnia kawy ze Sztokholmu, której przyjaciołom Coffeedeska przestawiać nie trzeba. Od lat paczki od naszych północnych sąsiadów goszczą na różowych półkach. Palarnie ze Szwecji są jednymi z pierwszych w Europie, które zaczęły propagować nowy, skandynawski styl palenia kawy – zdecydowanie jaśniejszy od królującego wówczas włoskiego, i z naciskiem na jakość samego surowca.
Jasno wypalana Etiopia poddana obróbce na mokro to była w czasach po 2000 roku kawa niezwykle pożądana wśród pierwszych, polskich, kawowych świrów. Delikatna kwaskowatość, zapach cytrusów, bergamotki, posmak czarnej herbaty. Jakież to było inne od dostępnych powszechnie ciemnych kaw parzonych w ekspresach kolbowych.
Dzięki błyskawicznemu rozwojowi segmentu kaw specialty na świecie i w Polsce, zaczęły się pojawiać obłędne kawy ze wszystkich możliwych, kawowych regionów. Feerie smaków i zapachów – tropików, rześkich nut, ziół, czekolady, jagód, porzeczek czy śliwek. Wciąż jednak ta klasyczna, myta Etiopia w moich wyborach kawowych pozostaje w ścisłej czołówce.
Etiopia Banko Michicha
Bardzo ucieszył mnie widok majowego Przelewu Miesiąca – Johan & Nyström, Etiopia Banko Michicha z obróbki na mokro – poczułem, że będzie mi się dobrze współpracowało z tą kawą. Od razu zaintrygował mnie opis sensoryczny na opakowaniu – czerwone jagody, brzoskwinia i limetka. O ile brzoskwiń i limetki można się spodziewać w przypadku takiej kawy, wręcz jest to oczekiwane, o tyle nuty czerwonych owoców nie są aż tak charakterystyczne dla mytych ziaren z Etiopii, z regionu Guji.
Hario V60
Pierwszą kawę zaparzyłem w mojej ulubionej metodzie, czyli dripie V60 od Hario. 16g kawy, 260g wody, filtrowanej, świeżo zagotowanej (czyli miała na pewno w okolicach 94-95 stopni). 30 sekund preinfuzji (ok. 45g wody) i reszta wody w kilku porcjach, tak, aby parzenie zakończyć w okolicach 2:45. Parzenie kawy w wysokiej temperaturze powoduje, że na początku smak kawy nie jest rozwinięty i pełny, ale mamy pewność, że wyciągnęliśmy maksimum smaku ze zmielonych ziaren. Po dobrym napowietrzeniu kawy w serwerze i chwili przestudzenia w zapachu pojawiają się przyjemne, charakterystyczne nuty brzoskwiń, kremu brzoskwiniowego i cytrusów. Natomiast w smaku jest jeszcze ciekawiej. Kawa prezentuje bardzo czysty smak, dominują rześkie nuty czerwonej porzeczki, czerwonych jagód i żurawiny, do tego balansująca słodycz brzoskwiń, delikatnie kremowy posmak i odrobina cytrusów na koniec. Żadnej goryczy, dużo świeżości, gładkości i czystości.
Doskonale sprawdzi się także jako propozycja dla fanów lubiących zaparzyć dripa na lodzie. Ten charakter kawy bardzo dobrze zostanie oddany w wersji na zimno.
AeroPress
Etiopię Banko Michicha sprawdziłem także w Aeropressie, używając metody, którą podpatrzyłem kilka lat temu w jednej z kawiarni Johana & Nystroma w Sztokholmie. 17g kawy bardzo drobno zmielonej (spokojnie połowa z tego, co do V60), wsypanej do Aeropressu (metoda nieodwrócona). Szybkie zalanie do 225g, zatkanie tubą i odczekanie do 1:20. Po tym czasie pewne przeciśnięcie i gotowe. Po delikatnym przestudzeniu znów dominacja czerwonych owoców, dużo przyjemnej kwaskowatości, ale nie niszczącej szkliwa na zębach. Świetna propozycja na nadchodzące upały!
Gdybym spróbował tej kawy zupełnie w ciemno, mógłbym mieć problem, by od razu wpaść na to, że może być to klasyczna, myta Etiopia. Jak widać, nawet coś, co dobrze znamy w świecie kawy, wciąż może zaskoczyć i to przyjemnie!